Czy proces o nieważność małżeństwa jest KOŚCIELNYM ROZWODEM?

Częstokroć spotykam się z sytuacją (abstrahuję w tym momencie od pobudek, które skłaniają Ludzi do tego typu wypowiedzi), gdy krytykuje się proces o nieważność małżeństwa, bądź gdy wysuwa się pod jego kątem dosyć mocne stwierdzenie, iż jest on sprzeczny z Prawem Boskim.

Odpowiedź na opisane zagadnienie może się różnić w zależności, czy podchodzimy do problemu z punktu widzenia teologicznego (tu mamy do czynienia z analizą relacji: Prawo Boże a prawo ludzkie, z szukaniem odpowiedzi w Piśmie Św. itp.), czy też z prawnego. Naturalnie, nie jest też tak, iż przy udzieleniu odpowiedzi w aspekcie teologicznym, biblijnym odchodzi się od wymiaru prawnego, a jeszcze dosadniej widać to przy analizie na płaszczyźnie prawnej, na której to trudno odciąć się od jego bogatego źródła teologicznego, biblijnego. Odpowiedzi są zatem bardzo bogate.

Ja sama też sięgam do różnych kontekstów: od zaakcentowania wymiaru prawnego (orzeczenie nieważności na oznaczenie faktu, że małżeństwo od początku zostało zawarte nieważnie – zatem zaakcentowanie już chociażby samej terminologii), przez wymiar teologiczny, biblijny (kwestia władzy Papieża; wzmiankowana relacja pomiędzy Prawem Boskim a ludzkim itd.), do argumentów już typowo „ziemskich” w formie przytaczania przykładów, być może dosadnych, na rzecz ukazania swoistego rodzaju piekła małżonków zgotowanych im przez współmałżonka.

Naturalnie staram się zrozumieć również i Tych, którzy mimo wszystko utożsamiają kościelny proces małżeński z unieważnieniem małżeństwa, bądź rozwodem kościelnym, ale być może takie Ich podejście wynika z jakiegoś przykładu nie do końca Im znanego, na podstawie którego ferują taki a nie inny wyrok/osąd. Prywatnie więc myślę, iż być może najrozsądniejszym wyjściem byłoby „zmuszenie” wydających takie a nie inne sądy do – paradoksalnie – znalezienia punktów obrony dla owych procesów, ale i „zmuszenie” również Tych, którzy w żaden sposób nie mogą pogodzić się z negatywnym wyrokiem w Ich sprawie, w Ich procesie do – z kolei – obrony opcji przeciwnej. Najważniejszy w tym jest zachowanie szacunku do innych/inaczej wypowiadających się, oraz bazowanie na merytorycznych nie zaś emocjonalnych argumentach.