WINA w rozwodzie cywilnym a kościelny proces małżeński

Na początku warto przeanalizować wzajemną relację, jaka istnieje pomiędzy rozwodem cywilnym a kościelnym procesem o nieważność małżeństwa.

Po pierwsze, oba procesy są niezależne od siebie. Oznacza to, iż można otrzymać rozwód, ale nie pociąga to automatycznie za sobą otrzymanie pozytywnego wyroku, w którym małżeństwo zostaje uznane za nieważne, jak i odwrotnie. Z drugiej zaś strony, proponuje się, aby przyszłe Strony procesowe (w procesie kościelnym) były już po rozwodzie. Wyjaśnienia tego są różne: oba procesy wymagają zaangażowania Stron, zatem z praktycznego punktu widzenia, ów udział Ich będzie pełniejszy, gdy Strony będą już po rozwodzie. Wydaje się jednak, iż uzasadnienie takiej propozycji jest jeszcze jedno: treść wyroku orzekającego rozwód może być dowodem w małżeńskiej sprawie kościelnej, gdy zatem nie ma rozwodu, gdyż nie mógł on zostać orzeczony, bądź, gdy przytaczane tam argumenty nie pozostają w koherencji z wymogami Kodeksu Prawa Kanonicznego, to może to już być argumentem za nie orzeczeniem nieważności kościelnego małżeństwa.

Tym sposobem zbliżyliśmy się do tzw. winy w cywilnym rozwodzie oraz do spojrzenia na kościelny proces małżeński w jej perspektywie.

O wiele częściej mamy do czynienia z sytuacją braku orzekania o winie po którejkolwiek Stronie. Strony dążą bowiem do jak najszybszego uregulowania swojej sytuacji na forum cywilnym, a taki proces bez orzekania o winie jest krótki. I na pewno brak winy nie powinien być głównym argumentem podczas procesu o nieważność małżeństwa zwłaszcza w zarysowanej okoliczności i to w kierunku nie uznania jego za nieważne. Z kolei, gdy którakolwiek Strona, bądź nawet Obie decydują się na stwierdzenie winy, obliguje to kościelnych Sędziów do pochylenia się nad cywilną sprawą nawet w perspektywie pozytywnego wyroku, tj. takiego, w którym nieważność małżeństwa została udowodniona. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, gdyż nawet orzeczenie winy nie oznacza tym samym stwierdzenia nieważności małżeństwa. Po raz drugi zatem widać autonomię obu porządków prawnych: porządku cywilnego oraz kanonicznego. Wynika to z prostego faktu, iż kościelny Prawodawca podaje wymogi, jakie winny spełniać tytuły prawne, na podstawie których przebiega małżeński proces kościelny, co tym samym oznacza, iż chociaż dla cywilnego prawa wina jest ewidentna, nie mówiąc już o uzyskaniu rozwodu, to jednak nie może to być argumentem za nieważnością zawiązanego węzła małżeńskiego.

Warto poruszyć przy okazji jeszcze jedną kwestię. A mianowicie, daje się odczuć, iż Strony – mówimy tym razem o Stronach w kościelnym procesie małżeńskim – po swoich doświadczeniach rozwodowych nie chcą już, aby proces przebiegał z przyczyny po Ich stronie, gdyż utożsamiają ją z cywilnym pojęciem winy w procesie rozwodowym. Tymczasem taka instytucja jak wina w kościelnym procesie nie istnieje. Owszem są takie tytuły prawne, które są niejako zawinione przez Stronę/Strony, weźmy przykładowo chociażby dokonanie jakiegoś rodzaju symulacji, co więcej, niejako konsekwencją jej dokonania, nazwijmy ją roboczo, „karą” może być nałożenie na symulującą Stronę lub Strony zakazu zawarcia przez Nią/przez Nie ponownego ślubu kościelnego, to jednak nigdy nie mówi się o winie.

I na zakończenie już praktyczna informacja: co powinno się poradzić Stronie, która jest jeszcze przed swoim cywilnym rozwodem, jak i kościelnym procesem w materii tego – czy powinna Ona dążyć podczas cywilnej sprawy do orzekania o winie, czy może nie. Każda sprawa jest naturalnie indywidualna, zatem najpraktyczniejszym rozwiązaniem jest takie, iż gdy tylko Strona ma w ręku poważne argumenty, co więcej, które można skorelować z kościelnym procesem, to może wybrać proces połączony ze stwierdzeniem winy. Warto jednak mieć również na uwadze finansowe konsekwencje takiego stanu rzeczy (kwestia alimentów), które to skutki po raz kolejny nie występują podczas interesującego nas kościelnego procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Na ten temat:

https://www.infor.pl/eksperci/5284,dr-Arletta-Bolesta.html