Prawo otwarte na NOWE możliwości

Niestety często mamy do czynienia z sytuacją, gdy strona/strony nie do końca podchodzą z czystymi intencjami do kościelnego procesu małżeńskiego. Druga kwestia dotyczy zarzutów formułowanych, czy przez Obrońcę węzła małżeńskiego, czy przez Sędziów w treści wydanego przez Nich negatywnego Wyroku bez względu na stopień instancji, zarzutów dotykających „słabych” punktów w sprawie. Dlaczego zatem nie postarać się o ich przynajmniej zminimalizowanie przez podjęcie nowych rozwiązań w prawie. I tego zagadnienia będzie dotyczyło nasze obecne rozważanie.

Wiadomym jest, iż w przypadku przejęcia sprawy i wydania Wyroku przez jeden z właściwych Sądów Kościelnych, nie można rozpoczynać procesu od początku w innym również kompetentnym Sądzie z tej samej prawnej przyczyny i po tej samej procesowej Stronie, co do której już wydano Wyrok (nie chodzi więc o apelację od tego samego tytułu, po tej samej Stronie do Trybunału II Instancji). Warto zastanowić się zatem nad słusznością/zasadnością takiej procedury. Niejednokrotnie spotkałam się z przypadkiem, gdy sprawa została odrzucona już na wstępie przez jeden z Trybunałów, natomiast przyjęta przez inny, a co więcej zakończona w Nim pozytywnym Wyrokiem. Czyżby zatem we wspomnianej procedurze chodziło tylko o – nazwijmy to roboczo – konflikt kompetencji (nie rozumiany jednak w ten sposób, jak jest to przyjęte, a bardziej na płaszczyźnie kwalifikacji)? Być może. Dlatego dobrze byłoby, aby w tak zarysowanej sytuacji, gdy właściwych jest kilka Sądów do prowadzenia sprawy, angażowały się wszystkie, naturalnie pod „patronatem” wybranego (jakby najważniejszego) do wydania ostatecznego Wyroku. Owszem, Strony procesowe mogłyby zarzucać, iż w rzeczonym przypadku Ich sprawa była prowadzona bardziej restrykcyjnie aniżeli w sytuacji prowadzenia procesu przez jeden właściwy Sąd. Jest to jakaś argumentacja. Ale przez takie nowe rozwiązanie unika się już na wstępie pewnej dywagacji przez Strony: do którego Trybunału lepiej skierować prośbę, gdyż jest On bardziej „przychylny”. Wydaje się, iż w ten sposób osiągałoby się jeszcze coś, już bardziej znaczącego dla samych Trybunałów: podnoszenie przez Ich Pracowników kwalifikacji. Trzecią pozytywną konsekwencją, zwłaszcza w sytuacji małżeństw z obcokrajowcami, byłoby spojrzenia na sprawę również z punktu danego kraju; byłoby to niezwykle cenne szczególnie wówczas, gdy przykładowo proces prowadzony jest z tytułu, przy którym zaleca się zaangażowanie Eksperta, co więcej Ekspert pochodzi z tego kraju (zna ten kraj), z którego jest właśnie ta Strona, która powinna poddać się badaniu.

Kolejną możliwością – to w sytuacji, gdy proces przebiega z tego tytułu, przy którym zaleca się wydanie opinii przez właściwego Biegłego – jest wezwanie Osób z Rodziny badanej Strony. O co konkretnie chodzi? Bywa, iż już Strona Powodowa proponuje na Świadków osoby z rodzinnego kręgu Strony Przeciwnej, po której bada się taką prawną przyczynę, bądź, gdy przyczyna ta dotyczy Strony Powodowej, to podaje Ona tych Świadków, którzy pozostają z Nią w rodzinnej relacji. Naturalnie nie chodzi tylko o jakiś rodzinny związek, ale o taki, dzięki któremu można wnieść do sprawy cenny materiał dla Biegłego. Gdy taka propozycja nie zachodzi (propozycja Świadków), ale taka Strona angażuje się w proces, to można prosić Ją o podanie danych tych Osób. Najgorszy scenariusz ma miejsce wówczas, gdy Strona nie angażuje się w żaden sposób w małżeński proces (ani przez zgłoszenia się na badania, ani przez podanie danych Świadków), natomiast druga Strona nie podaje Świadków z jej strony, a nawet, gdy na sądowe żądanie podaje, to nie wykazują Oni chęci współpracy. Wydaje się, iż w opisanym przypadku można byłoby wprowadzić jakiś „przymus”, aby przed Sądem czy Biegłym takie osoby się zjawiły. Gdy stawiłyby się na wezwanie sądowe, to mógłby w nich uczestniczyć Biegły, albo mógłby On opracować zagadnienia postawione następnie przez sam Sąd, z kolei, gdy stawiłyby się przed Biegłym, to Ten postawiłby zagadnienia opracowane tym razem przez Trybunał. Byłoby to szczególnie cenne w sytuacji właśnie braku udziału Strony badanej. Taki materiał byłby także bardziej obiektywny. Naturalnie prościej byłoby zastosowanie samego „przymusu” wobec Strony, która winna poddać się badaniu aniżeli zastosowanie go względem Rodziny Tejże Strony. Zgadza się, niemniej znana jest praktyka tzw. środowiskowego wywiadu, niezwykle cennego.

To tylko dwie możliwości, które mogłyby zostać wprzęgnięte w kościelny proces małżeński. Tłumaczenie, iż spowodowałoby to jego wydłużenie jest nie do przyjęcia, gdyż na szali argumentów za i przeciwko przeważają te pierwsze, chociażby jako odpowiedź na zarzuty innych środowisk w ogóle odnośnie do tych procesów.