Swojego czasu podjęta została już kwestia krótkości trwania małżeńskiego związku w kontekście tzw. procesu skróconego. Tym razem podejdźmy do zagadnienia z tzw. odwrotnej strony, tj.: jakie konsekwencje w kościelnym procesie małżeńskim niesie ze sobą fakt, gdy przedmiotem jego staje się małżeństwo z długoletnim stażem.
Po pierwsze, na pewno jest to argument w ręku Obrońcy węzła małżeńskiego (przypomnijmy – którego zadaniem jest wskazanie na to, co przeczy nieważności małżeństwa), kiedy Strony pozostają ze sobą w małżeńskim związku sporą liczbę lat. Oczywiście, należy przy tym odróżnić sytuację, kiedy prawnie Strony są co prawda małżonkami – właśnie – długi czas (czyli nie mają rozwodu), ale praktycznie już dawno nie są ze sobą (co więcej, pozostają nawet w nowych, wolnych związkach), od sytuacji, kiedy, i prawnie, i praktycznie dzielą dalej ze sobą wspólne życie. Nam chodzi o tę drugą sytuację.
Na pewno dużo zależy od przyczyn, na podstawie których przebiega proces. Gdy toczy się on – przykładowo – z niezdolności psychicznej, to też trudniej wydać wyrok pozytywny (przyp.: wg którego małżeństwo jest nieważne), gdy np. wskazuje się na „jakieś” spektakularne w sensie negatywnym zachowania danej Strony, gdy przecież dalej i mimo wszystko pozostawało się w tym związku. Aczkolwiek nie można zapominać, iż jednak trwanie w nim, i uwarunkowane jest – jak zostało to już powiedziane – od rodzaju nieprawidłowej osobowości, jak i – a może – przede wszystkim od osobowości Strony przeciwnej, kolokwialnie mówiąc, od tego, na ile może Ona coś znieść. Z kolei przy innych przyczynach sprawa może wyglądać znowu zupełnie inaczej, gdy weźmie się pod uwagę obwarowanie ich treści jakąś sytuacją/okolicznością. Przykładowo wykluczenie nierozerwalności na sposób hipotetyczny, zawarcie małżeństwa pod warunkiem. W tych sytuacjach czasami dłuższe trwanie małżeństwa jest „jakoś” wytłumaczone. To tylko niektóre z przykładów, ale ukazują one, iż nie do końca dłuższy czas trwania małżeńskiego związku przekreśla szansę na wydanie w przyszłości pozytywnego wyroku.
Problem może być już większy, gdy weźmie się pod uwagę dowodowe środki. I tak, jednym z nich są oświadczenia/zeznania Stron. Te z czasem mogą stać się coraz uboższe, tj. mogą nie być wystarczającym do zgromadzenia szczegółowego i mocnego materiału dowodowego przez wypieranie pewnych negatywnych faktów z pamięci, przez zacieranie ich w pamięci. Zresztą to samo można podnieść przy Świadkach (kwestia zapomnienia czegoś), ale i dodać kolejny ew. problem, a to: iż z wraz z biegiem czasu ten rodzaj dowodowego środka może „skurczyć się” w sensie numerycznym (np. śmierć Świadka), co może jednak przekreślić w ogóle nawet wszczęcie kościelnego procesu małżeńskiego (brak absolutny Świadków, którzy byli jedynymi dowodami). Warto też dodać jeszcze taki niuans, iż zwykle to Strony, Świadkowie „obficie” zeznają w materii aktualnego czasu, co przy długim trwaniu małżeństwa nie ma aż takiego znaczenia, gdyż przyczyny – jak już wiemy – muszą istnieć przed zawiązaniem węzła małżeńskiego, a nie zaistnieć dopiero w jakiś czas po tym fakcie, i to sporo od niego oddalonym.
Tak więc, już na tych dwóch przykładach widać, iż chociaż długi czas trwania związku małżeńskiego nie czyni niemożliwym rozpoczęcie procesu (aczkolwiek i takiej sytuacji nie można całkowicie wykluczyć, jak to zostało o tym zapodane powyżej), a nawet może zakończyć się orzeczeniem jego nieważności, to jednak na swojej sądowej drodze może napotkać na wiele trudności.
Analiza ukazała się również na mojej eksperckiej stronie na Portalu Infor.pl